Paweł Łepkowski: Spór o naturę Jezusa

Żyjący na przełomie IV i V w. Sokrates Scholastyk, grecki historyk Kościoła starożytnego, wspomina w swojej wielkiej „Historii Kościoła”, że 20 maja 325 r., a więc 1700 lat temu, rozpoczął się sobór nicejski I. Było to wydarzenie niezwykle ważne dla chrześcijaństwa i w ogromnym stopniu dla przyszłości Imperium Rzymskiego oraz całej Europy i świata.

Publikacja: 23.05.2025 04:05

Otwarcie soboru nicejskiego I w 325 r. przez cesarza Konstantyna I Wielkiego. Obraz Cesare’a  Nebbii

Otwarcie soboru nicejskiego I w 325 r. przez cesarza Konstantyna I Wielkiego. Obraz Cesare’a  Nebbii z ok. 1560 r.

Foto: Cesare Nebbia/Wikipedia

Po blisko trzech wiekach planowej eksterminacji chrześcijan cesarz rzymski Konstantyn uprzejmie zapraszał 220 biskupów chrześcijańskich ze wszystkich zakątków swojego państwa na 20. jubileusz swojego panowania. Przy okazji pozwalał im obradować w auli swojego nicejskiego pałacu.

Władca zgodził się być wykonawcą postanowień soboru oraz nie ingerować w ustalenia teologiczne i doktrynalne. Chrześcijaństwo wychodziło z podziemia i stawało na rozdrożu. Opuszczało ideologiczne granice Palestyny i ulegało coraz silniejszemu wpływowi greckiego sposobu myślenia. Uczestnicy soboru stanęli wobec niebywale trudnego zadania. Musieli jakoś przerwać destrukcyjny konflikt doktrynalny pomiędzy Aleksandrem z Aleksandrii i jego prezbitrem Ariuszem, który twierdził, że Jezus jako Syn Boży jest stworzeniem (ktisma), a zatem nie może być prawdziwym Bogiem. A skoro Bogiem miałby nie być, to czy był jedynie wielkim myślicielem lub reformatorem judaizmu?

Przecież jego próba przeobrażenia judaizmu poniosła całkowite fiasko. Francuski historyk Marcel Simon zwracał uwagę, że sobór nicejski I musiał przez to odciąć chrystianizm od jego żydowskich korzeni i prostoty starego biblijnego wyznania wiary. Judaizm mimo wielu swoich prądów nie musiał ustalać fundamentalnego sformułowania doktryny wiary, bo ona była oczywista: Bóg jest jeden, tak jak naród przez Niego wybrany, obowiązują stałe reguły Prawa i zasady Przymierza.

Czytaj więcej

Sukcesja apostolska pod znakiem zapytania

W III w., dwa stulecia po zburzeniu Świątyni Heroda, nikt już też nie rozważał mesjańskiego charakteru Jezusa. Mesjasz, jako żydowski „wybraniec”, miał być ziemskim przywódcą politycznym i wyzwolicielem Izraela. Z uniwersalnego punktu widzenia chrześcijan z różnych zakątków wieloetnicznego Imperium Rzymskiego miało to znaczenie mniej niż symboliczne. Nawet jerozolimscy judeochrystianie nie postrzegali Jezusa jako mesjasza, ponieważ nigdy nie został przywódcą państwa Izrael.

Za kogo więc Ariusz uważał Jezusa? Za wielkiego myśliciela? W świecie kultury greckiej i rzymskiej jego pełne symboli i alegorii, wypełnione przypowieściami nauczanie skierowane głównie do prostych mieszkańców Judei i Galilei, nie budziło powszechnego podziwu intelektualnego.

Ojcowie Kościoła musieli zatem jakoś dowieść boskiej natury Jezusa na bazie interpretacji skrypturystycznego kanonu przewodniego ksiąg kanonicznych Starego i Nowego Testamentu. Świadomie pomijam w tym felietonie spory dotyczące zagadnień dyscypliny i praktyki liturgicznej, w tym ustalenia daty obchodów Wielkanocy. Najważniejsze zdawały się bowiem zagadnienia trynitarne i chrystologiczne, w tym podstawowa sprawa związku Boga Ojca z Chrystusem – Synem Bożym, a żeby go sformułować doktrynalnie, Kościół musiał zapożyczać terminy z filozofii greckiej. Stąd tak wiele paraleli do opisywanych w mitologii klasycznej herosów i półbogów zrodzonych ze związku bogów i kobiet. Przedstawienie Jezusa jako istoty półboskiej i półludzkiej, porównywalnej do Herkulesa, zdawało się łatwiejsze do zrozumienia dla ludzi z kręgu cywilizacji helleńskiej. Stąd też chrystologia zaczęła z tym czasie systematycznie przesiąkać elementami herakleologii, co oznaczało dalekie odejście od ewangelicznych korzeni. Zaniepokojonym skalą sporu ojcom soborowym z pomocą przyszła doktryna filozoficzna greckiego Żyda Filona z Aleksandrii, który, próbując syntezy tradycji judaistycznej i hellenistycznej, stworzył unikalne pojęcie Logosu – rozumu, siły i woli Boga – kreującego świat. Biskupi odrzucili krytykę Orygenesa z Aleksandrii, który kilkadziesiąt lat wcześniej uznał, że Logos, który wciela się w człowieka, aby uporządkować świat ludzi, aniołów i demonów, nie tłumaczy jego natury. Uczestnicy soboru nicejskiego I ostatecznie uznali jako fundamentalną doktrynę wiary chrześcijańskiej, że Jezus Chrystus jest współistotnym (homoousios) swojemu Ojcu, jest On bowiem takim samym bytem (ousia) i tym, czym jest (to ti en einai) Bóg.

Po blisko trzech wiekach planowej eksterminacji chrześcijan cesarz rzymski Konstantyn uprzejmie zapraszał 220 biskupów chrześcijańskich ze wszystkich zakątków swojego państwa na 20. jubileusz swojego panowania. Przy okazji pozwalał im obradować w auli swojego nicejskiego pałacu.

Władca zgodził się być wykonawcą postanowień soboru oraz nie ingerować w ustalenia teologiczne i doktrynalne. Chrześcijaństwo wychodziło z podziemia i stawało na rozdrożu. Opuszczało ideologiczne granice Palestyny i ulegało coraz silniejszemu wpływowi greckiego sposobu myślenia. Uczestnicy soboru stanęli wobec niebywale trudnego zadania. Musieli jakoś przerwać destrukcyjny konflikt doktrynalny pomiędzy Aleksandrem z Aleksandrii i jego prezbitrem Ariuszem, który twierdził, że Jezus jako Syn Boży jest stworzeniem (ktisma), a zatem nie może być prawdziwym Bogiem. A skoro Bogiem miałby nie być, to czy był jedynie wielkim myślicielem lub reformatorem judaizmu?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Do odnalezienia drugi dół śmierci
Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Historia
Krzysztof Kowalski: Cień mamony nad przeszłością
Historia
Wojskowi duchowni prawosławni zabici przez Sowietów w Katyniu będą świętymi
OSZAR »