Po blisko trzech wiekach planowej eksterminacji chrześcijan cesarz rzymski Konstantyn uprzejmie zapraszał 220 biskupów chrześcijańskich ze wszystkich zakątków swojego państwa na 20. jubileusz swojego panowania. Przy okazji pozwalał im obradować w auli swojego nicejskiego pałacu.
Władca zgodził się być wykonawcą postanowień soboru oraz nie ingerować w ustalenia teologiczne i doktrynalne. Chrześcijaństwo wychodziło z podziemia i stawało na rozdrożu. Opuszczało ideologiczne granice Palestyny i ulegało coraz silniejszemu wpływowi greckiego sposobu myślenia. Uczestnicy soboru stanęli wobec niebywale trudnego zadania. Musieli jakoś przerwać destrukcyjny konflikt doktrynalny pomiędzy Aleksandrem z Aleksandrii i jego prezbitrem Ariuszem, który twierdził, że Jezus jako Syn Boży jest stworzeniem (ktisma), a zatem nie może być prawdziwym Bogiem. A skoro Bogiem miałby nie być, to czy był jedynie wielkim myślicielem lub reformatorem judaizmu?
Przecież jego próba przeobrażenia judaizmu poniosła całkowite fiasko. Francuski historyk Marcel Simon zwracał uwagę, że sobór nicejski I musiał przez to odciąć chrystianizm od jego żydowskich korzeni i prostoty starego biblijnego wyznania wiary. Judaizm mimo wielu swoich prądów nie musiał ustalać fundamentalnego sformułowania doktryny wiary, bo ona była oczywista: Bóg jest jeden, tak jak naród przez Niego wybrany, obowiązują stałe reguły Prawa i zasady Przymierza.
Czytaj więcej
Kim jest papież? Pytanie w zasadzie banalne, choć wielu sprawia kłopot. Zacznijmy zatem od tego,...
W III w., dwa stulecia po zburzeniu Świątyni Heroda, nikt już też nie rozważał mesjańskiego charakteru Jezusa. Mesjasz, jako żydowski „wybraniec”, miał być ziemskim przywódcą politycznym i wyzwolicielem Izraela. Z uniwersalnego punktu widzenia chrześcijan z różnych zakątków wieloetnicznego Imperium Rzymskiego miało to znaczenie mniej niż symboliczne. Nawet jerozolimscy judeochrystianie nie postrzegali Jezusa jako mesjasza, ponieważ nigdy nie został przywódcą państwa Izrael.