Niemiecki dwugłos o pacyfikacji getta warszawskiego

Powstanie Żydów przeciwko niemieckiemu okupantowi trwało od 19 kwietnia do 16 maja 1943 r. Było największym aktem zbrojnego oporu Żydów w czasie wojny. Po jego upadku specjalne oddziały przeczesywały getto, by zamordować ocalałych.

Publikacja: 15.05.2025 21:00

Fotografia z raportu Stroopa – płonące kamienice w czasie powstania w getcie warszawskim. Oryginalny

Fotografia z raportu Stroopa – płonące kamienice w czasie powstania w getcie warszawskim. Oryginalny niemiecki podpis: „Drużyna szturmowa”

Powszechnie przyjętą opinią jest fakt, że „naziści” lub „hitlerowcy” stosowali terror w okupowanej Warszawie, co szczególnie jest widoczne na upamiętniających tablicach Tchorka. Od niedawna powoli przebija się do świadomości fakt, że to Niemcy uczestniczyli w krwawym przebiegu pacyfikacji powstania w getcie warszawskim. Więcej wiemy o polskich strażakach uczestniczących w podpalaniu getta na rozkaz Niemców podczas powstania w getcie warszawskim niż o niemieckich policjantach.

Dzięki zachodnioniemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości, który prowadził po wojnie tysiące śledztw przeciwko zbrodniarzom narodowosocjalistycznym, możemy poznać zapis zeznań niemieckich pacyfikatorów. Wyszukiwali oni Żydów, zabijali ich z zimną krwią lub skazywali na wywózkę do niemieckich obozów zagłady.

Czytaj więcej

Jak powstawało warszawskie getto

Ich głos z zeznań, z perspektywy ówczesnych 20–30 lat po zakończeniu II wojny światowej, jest nieoceniony dla zrozumienia mentalności „zwykłych ludzi [Niemców]”. Czy może Niemców służących nie tylko w złowieszczym 101. rezerwowym batalionie policji, których opisał Christopher R. Browning w klasycznej obecnie monografii.

Funkcjonariusze z SS-Polizei-Regiment 23.

Jak zachowywali się niemieccy policjanci z Policji Porządkowej (Ordnungspolizei) podczas pacyfikacji powstania w getcie warszawskim?

Wspomnijmy o funkcjonariuszach SS-Polizei-Regiment 23. Początki tego oddziału wiążą się z początkiem niemieckiej okupacji Polski oraz utworzeniem Generalnego Gubernatorstwa. Niemcy rozpoczęli już 4 listopada 1939 r. tworzenie czterech sztabów pułków policji, w tym Polizei-Regiment Radom. Sztaby pułków dowodziły zmieniającymi się batalionami policji rozmieszczonymi na terenie każdego z czterech, a potem pięciu dystryktów GG. W dystrykcie Radom służyły w 1941 r. trzy bataliony: Polizei-Bataillon/batalion policji Radom (Polizei-Bataillon 309.), Polizei-Bataillon Czenstochau (Polizei-Bataillon 310.), Polizei-Bataillon Kielce (Polizei-Bataillon 305.).

Czytaj więcej

Daniel Blatman: Chcemy pokazać getto takim, jakim było

Rok później ze sztabu pułku w Krakowie powstał Polizei-Regiment 23., służący w Generalnym Gubernatorstwie. Jego I batalion został sformowany z Polizei-Bataillon 307., natomiast bataliony II oraz III utworzyły dotychczasowe pojedyncze kompanie Ordnungspolizei. Sztaby dla każdego z trzech batalionów tego pułku nie zostały sformowane aż do 23 stycznia 1943 r. Na początku 1943 r. I batalion został zreorganizowany jako III batalion przeniesiony do Polizei-Regiment 24. Wspomniany oddział stał się 24 marca 1943 r. SS-Polizei-Regiment 23. Pułk wysłano do walki z partyzantami w okolicach Limanowa w dystrykcie Kraków. Resztki pułku zostały w sierpniu 1944 r. rozmieszczone jako grupa bojowa na Górnym Śląsku (jego II batalion rozwiązano w listopadzie 1944 r., resztę pułku – w marcu 1945 r.). Te skąpe dane pozyskaliśmy dzięki stronie internetowej Lexikon der Wehrmacht. Zdumiewa brak informacji o służbie tych policjantów w Warszawie – a przecież służący w SS-Polizei-Regiment 23. funkcjonariusze Orpo pacyfikowali powstanie w getcie warszawskim.

Zeznania Rudolfa Kroma

Zacznijmy od Rudolfa Kroma, urodzonego 14 czerwca 1902 r. w Bonn, żonatego robotnika i ojca pełnoletniego syna. Po odbyciu służby w policji (w Bonn), w charakterze rezerwisty trafił do 10. kompanii (kapitana Webera, zastąpionego przez kapitana Kubitscha) w składzie III batalionu SS-Pol.Rgt. 23. Jego oddział został skierowany do Częstochowy, stamtąd do Krakowa, a następnie do Warszawy. Dotarli tu, gdy powstanie w getcie już się skończyło. Ukrywało się w nim jednak jeszcze wielu Żydów. Kwatera policjantów w Warszawie przez ponad rok znajdowała się na Gerichtsstraße, w jej części za murem getta.

Oddajmy głos Rudolfowi Kromowi: „Do Warszawy dotarliśmy, kiedy powstanie w getcie już się skończyło. Ukrywało się w nim jednak nadal wielu Żydów. Nasza pierwsza kwatera w Warszawie, w której stacjonowaliśmy ponad rok, była na ulicy Gerichtsstraße [ul. Leszno, obecnie al. Solidarności]. Ulica Eisenstraße [ul. Żelazna], która prowadzi w głąb getta, krzyżuje się z ulicą Gerichtsstr. Nasze pomieszczenia mieszkalne leżały za murem getta, który ciągnął się z jednej strony Gerichtsstr [prawdopodobnie chodzi o kompleks Publicznych Szkół Powszechnych nr 10, nr 17, nr 56 i nr 119 znajdujący się przy ul. Żelaznej 88 róg ul. Leszno 80/82 – przyp. autora].

Nocami musieliśmy przeczesywać getto grupami. Ponieważ w getcie leżała blacha, szkło i gruzy, musieliśmy obwijać buty szmatami, żeby nie było słychać naszych kroków. Wyruszaliśmy na te wyprawy, żeby w nocy łapać Żydów. Jestem jednak zdania, że rzadko się zdarzało, byśmy w nocy spotkali i uwięzili Żyda.

Czytaj więcej

Warszawskie getto: Bohaterowie i kanalie

Także w ciągu dnia grupami przeczesywaliśmy teren getta. W czasie tych wypraw komendę sprawował dowódca drużyny. Nie potrafię już jednak powiedzieć, kto w przedmiotowym okresie był dowódcą mojego plutonu i mojej drużyny. Podczas tych wypraw w ciągu dnia był z nami od czasu do czasu kapitan Kubitsch albo podporucznik Sakolowski. W ciągu dnia udawało nam się wyciągnąć całkiem sporo Żydów z ukrycia. Pomagali nam w tym członkowie żydowskiego Arbeitskommando, które stacjonowało w piwnicy pomieszczeń mieszkalnych innej kompanii. Członkowie tego żydowskiego Arbeitskommando namawiali ukrytych pod ziemią ludzi do wyjścia.

Żydzi, których w ten sposób złapaliśmy, częściowo zostali gdzieś wywiezieni, ale częściowo też rozstrzelani. Ja sam też rozstrzeliwałem Żydów. Mogło to być około 8 Żydów. Żydzi ci musieli położyć się na ziemi i dostawali z karabinu strzał w kark. Rozstrzeliwałem tylko Żydów płci męskiej. Rozkaz wydał pewien Łotysz, który nosił czarne patki na bluzie polowej; ten Łotysz strzelał razem ze mną.

Złapano jednak nie tylko żydowskich mężczyzn, ale też żydowskie kobiety i dzieci.

Dowódcy drużyn rozstrzeliwali nie za pomocą karabinów, ale pistoletów.

Raz miałem rozstrzelać także żydowskie dzieci. Sprzeciwiłem się. Miano potem złożyć na mnie meldunek. Nie złożono jednak na mnie tego meldunku. Rozstrzelanie tych żydowskich dzieci wykonał następnie ktoś inny po tym, jak odmówili tego także Rosjanie, których mieliśmy w naszej kompanii.

Nie widziałem, by żydowskie kobiety i dzieci na rozkaz kapitana Kubitscha musiały się rozebrać, zanim zostały rozstrzelane – w jego obecności.

Czytaj więcej

Likwidacja gett w dystrykcie warszawskim (styczeń-luty 1941 r.)

Wiem, że w getcie palono zwłoki Żydów. Wiem też, że stosy były robione przez członków żydowskiego komanda palącego zwłoki. Nigdy jednak nie widziałem płonącego stosu zwłok. Przechodziłem tylko obok spalonych już stosów. To w ogóle było tak, że nie było żadną rzadkością napotkać na terenie getta zwęglone zwłoki. Czułem też w samym getcie oraz w naszych pomieszczeniach mieszkalnych smród powstający przy paleniu zwłok.

Wiem też, że na terenie getta znajdowało się jeszcze więzienie. Moim zdaniem ostatnią literą nazwy tego więzienia było K, a przedostatnią A. Jeśli mam powiedzieć, czy to więzienie nazywało się więzienie Pawiak, jestem zdania, że to nie była ta nazwa, ale podobna. Właśnie sobie przypomniałem, że się nazywało Karmelicka [czyżby chodziło o dawny klasztor Karmelitów Trzewiczkowych przy ul. Leszno 32? – przyp. autora].

Fotografia z raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Dowódca wielkiej operacji”. Generał SS J

Fotografia z raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Dowódca wielkiej operacji”. Generał SS Jürgen Stroop stoi pośrodku i patrzy do góry; pierwszy od prawej – Josef Blösche

Pewnego razu musieliśmy zablokować kawałek terenu jakieś 100–200 metrów od tego więzienia. Jedną stronę tego terenu stanowił mur. W pewnym momencie z więzienia wyprowadzono 50–80 dobrze ubranych ludzi. Nie wiem, kto ich wyprowadzał. Nie potrafię powiedzieć, czy ludzi tych wyprowadzali żołnierze z mojej kompanii. Ci ludzie też musieli położyć się na ziemi twarzą do dołu, a potem rozstrzeliwano ich strzałami w tył głowy, oddawanymi z pistoletów maszynowych. Ci ludzie nie musieli się wcześniej rozbierać. Wiem jednak, że potem opowiadano, iż zabitym rabowano odzież; mówiono jeszcze przy tym, że to bez sensu, żeby najpierw ludzi rozstrzeliwać, a dopiero potem zdejmować z nich zakrwawione ubrania. Dlatego też jest możliwe, że przy kolejnych okazjach, przy których jednak nie byłem obecny, zabici mogli być zmuszani do rozebrania się przed rozstrzelaniem. Jeśli chodzi o te 50–80 osób, których rozstrzelanie sam widziałem, byli to mężczyźni, kobiety i dzieci. Miałem wrażenie, że były to całe rodziny.

Czytaj więcej

Jak kawaleria SS pacyfikowała powstanie w getcie warszawskim

Jako zwykły człowiek nie wiem oczywiście, na czyj rozkaz szukaliśmy w getcie Żydów, rozstrzeliwaliśmy ich, paliliśmy zwłoki i zamykaliśmy teren. Mówiło się jednak wśród nas, zwykłych ludzi, że pracujemy dla SD albo dla Gestapo.

Wiem, że w Warszawie wielokrotnie rozstrzeliwano i wieszano Polaków. Był to odwet za to, że Polacy postrzeliwali lub rozstrzeliwali Niemców. Nigdy jednak nie byłem na żadnej takiej akcji odwetowej. Nie brałem w niej udziału ani jako członek komanda egzekucyjnego, ani komanda zamykającego teren. Gdyby tak było, powiedziałbym to tak samo, jak opowiedziałem o tym, co przeżyłem i co sam zrobiłem w getcie”.

Zeznania Johanna Stolza

Kolejnym przesłuchiwanym był Johann Stolz, urodzony się 24 czerwca 1915 r. w Kalenbergu (Kreis Schleiden), górnik w kopalni Tonbergbau i ojciec dwójki dzieci. Przed wojną był policjantem w stopniu Revieroberwachtmeistera (brak dokładnego polskiego odpowiednika – mniej więcej sierżant) w Aachen. Przebył podobną drogę do Generalnego Gubernatorstwa jak Krom. To, co przeżył w warszawskim getcie, było dla niego przerażające:

„Należałem do 10. kompanii jako dowódca drużyny. 10. kompanią dowodził niejaki kapitan Kubitsch. Oficerem kompanii był podporucznik Sakolowski, a potem porucznik Obermayer. Moim zdaniem Kubitsch został ranny w czasie powstania warszawskiego w 1944 r. i wywieziony z Warszawy. Moim zdaniem Sakolowski poległ w Warszawie, także w czasie powstania warszawskiego w 1944 r. Kompanią dowodził potem porucznik Obermayer. Dowódcami plutonów byli: Zugwachtmeister Peter Mütze i Hauptwachtmeister Heidtbaum. Kolejnym dowódcą plutonu był Zugwachtmeister Krämer, który jednak także poległ w Warszawie w czasie powstania warszawskiego w 1944 r. O losach Mütze’ego i Heidtbauma nic mi nie wiadomo. Kiedy sam w 1945 r. leżałem ranny w lazarecie w Wiedniu, spotkałem tam porucznika Obermayera. Miał postrzeloną nogę.

Czytaj więcej

Historia powstania w getcie warszawskim

Moja pierwsza kwatera w Warszawie znajdowała się na terenie getta, tuż przy murze. Wiem też, że w pobliżu stacjonowała 11. kompania. Wiem również, że 9. kompania stacjonowała nieco dalej od nas, ale także na terenie getta w pobliżu muru.

To, co przeżyłem w warszawskim getcie, jest przerażające.

Brałem udział w nocnych przeczesywaniach terenu getta. Zgodnie z rozkazem w czasie tych wypraw musieliśmy obwiązywać sobie buty szmatami, żeby nie było słychać naszych kroków. Powiedziano nam wprawdzie, że w getcie przebywają nadal uzbrojeni i niebezpieczni Żydzi, ale tak nie było. Pod ziemią ukrywali się jeszcze na wpół zagłodzeni, biedni Żydzi. Powiedziano nam, że w czasie naszych nocnych wypraw mamy łapać Żydów, którzy wychodzą w nocy ze swoich nor, żeby nabrać wody przy ujęciu wodnym. Mieliśmy też szukać, gdzie jeszcze pod ziemią ukrywają się Żydzi.

Żydowska ludność cywilna schwytana podczas tłumienia powstania. Oryginalny niemiecki podpis: „Siłą w

Żydowska ludność cywilna schwytana podczas tłumienia powstania. Oryginalny niemiecki podpis: „Siłą wyciągnięci z bunkrów” (fotografia z raportu Stroopa)

Foto: autor nieznzny/wikimedia commons (4)

W ciągu dnia wyciągano potem Żydów z ich kryjówek. W czasie tych akcji bardzo często obecny był kapitan Kubitsch. Nie mam o nim dobrego zdania. Był zimnym człowiekiem. Na te wyprawy w ciągu dnia braliśmy ze sobą także Żydów. Byli to Żydzi z komanda pracy, które znajdowało się w piwnicy koszar 9. kompanii. Ci Żydzi, których zabieraliśmy ze sobą, musieli po polsku albo po żydowsku nawiązywać rozmowę z Żydami chowającymi się pod ziemią, nakłaniać ich do wyjścia i okłamywać, że nic im się nie stanie. Potem z kryjówek wychodzili zupełnie zmatowiali i na wpół zagłodzeni Żydzi. Byli to mężczyźni, kobiety i pojedyncze dzieci. Kapitan Kubitsch wydał potem poszczególnym żołnierzom naszej kompanii rozkaz, żeby natychmiast rozstrzeliwali wychodzących Żydów. Tak się też stało. Ja sam nie musiałem rozstrzeliwać Żydów. Dobrze było nie przebywać w pobliżu kapitana Kubitscha, kiedy chciało się uniknąć otrzymania rozkazu rozstrzeliwania. W mojej drużynie był niejaki Fritz Rademacher z Aachen, który moim zdaniem może nadal tam mieszkać. On mówił mi wielokrotnie, że nie jest w stanie rozstrzeliwać Żydów. Odpowiadałem mu na to, że ja też nie mogę go przed tym uchronić, ale że powinien zawsze trzymać się w dużej odległości od kapitana Kubitscha, tak będzie mu najłatwiej uniknąć rozstrzeliwania. Egzekucje odbywały się nie przy pomocy pistoletu, ale karabinu. Było widoczne, że na kapitanie Kubitschu egzekucje te nie robiły wrażenia. Jeśli mam powiedzieć, ilu Żydów wyprowadzono w mojej obecności z kryjówek i natychmiast rozstrzelano, odpowiadam: nie była to liczba między 10 a 100, była to zdecydowania liczba idąca w setki. W kompanii mieliśmy też osoby niebędące Niemcami. Wiem, że mieliśmy Ukraińców. Mieliśmy też volksdeutschów. Skąd pochodzili, tego nie wiem. Nie mogę też powiedzieć, ilu nie-Niemców było już wtedy w naszej kompanii. Ci nie-Niemcy zawsze wykazywali gotowość rozstrzeliwania Żydów. W kompanii byli też jednak i gotowi na to Niemcy.

O tym, że kapitan Kubitsch nie robił sobie wiele z egzekucji, świadczy też i to, że wieczorami siedział sobie z nami w kantynie, która była w koszarach, i że musieliśmy wtedy dla niego grać. Ja grałem na skrzypcach, nie wiem już, kto grał na pianinie, a przesłuchany już świadek Huber na perkusji.

Czytaj więcej

Pierwsze warszawskie powstanie

Także podporucznik Sakolowski miał zimną naturę. Raz wydał mi rozkaz, żebym zabił żydowskiego chłopca, który miał około 10 lat. Odmówiłem. Wtedy ochotnik, który nie wiem, czy był Ukraińcem czy volksdeutschem, zabił chłopca w ten sposób, że gdy ten ostatni leżał na ziemi, zrzucił mu na głowę ciężki kamień. Podporucznik Sakolowski chciał złożyć na mnie meldunek za moją odmowę. Ubłagałem go jednak, żeby tego nie robił.

Kilka razy w charakterze nadzorcy oddelegowano mnie do żydowskiego komanda pracy, które musiało palić zwłoki. Razem ze mną wyznaczono do tego wspomnianego już kolegę Rademachera. Byliśmy uważani za bumelantów i tchórzy. Przez to, że byłem do tego oddelegowany, wiem, że ci Żydzi robili stosy z drewna, a następnie podpalali leżące na nich zwłoki. W ten sposób likwidowano nie tylko zwłoki, które zostały jeszcze na terenie getta z okresu właściwego powstania w getcie, ale też zwłoki osób, które właśnie znaleziono i rozstrzelano. Zwłoki przewożono do stosów na taczkach.

Nie było mnie przy blokadzie pewnego więzienia. Nie wiem więc nic o tym, że ta blokada miała służyć przeprowadzeniu pojedynczych lub masowych egzekucji na ludziach, którzy wcześniej musieli się rozebrać. Gdybym przy tym był, powiedziałbym o tym otwarcie, jak opowiedziałem o egzekucjach złapanych Żydów.

Nie mogę sobie też przypomnieć, bym słyszał jakiekolwiek pogłoski o pojedynczych lub masowych egzekucjach Polaków, którzy wcześniej musieli się rozebrać.

Fotografia z raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Bandyci zgładzeni w walce”. De facto są

Fotografia z raportu Stroopa. Oryginalny niemiecki podpis: „Bandyci zgładzeni w walce”. De facto są to zamordowani z zimną krwią żydowscy cywile

Wiem, że w Warszawie wieszano i rozstrzeliwano Polaków w miejscach, gdzie wcześniej Polacy dokonywali ataków na Niemców. Nigdy nie musiałem jednak ani zabezpieczać, ani też przeprowadzać podobnej egzekucji odwetowej.

Kiedyś Rademacher i ja, czego nie chcę przemilczać, w czasie nocnej wyprawy po terenie getta napotkaliśmy żydowskie kobiety. Potajemnie pomogliśmy im uciec na wolność przez mur getta.

Gwoli ścisłości chcę jeszcze powiedzieć odnośnie do charakterystyki kapitana Kubitscha, że nakłaniał on żydowskie dziewczęta i kobiety, które wychodziły ze swoich kryjówek, do rozbierania się, po czym je oglądał, a następnie kazał rozstrzeliwać. Dziewczęta i kobiety, zanim zostały rozstrzelane, powiedziały nam jeszcze, że my Niemcy jesteśmy świniami”.

Zbrodnie popełniali „koledzy z oddziału”

Wart podkreślenia jest fakt, że niewielu świadków czy oskarżonych zeznających w powojennych śledztwach wspominało o swoim zaangażowaniu. Jeśli już, to przypominali sobie nazwiska przełożonych lub zbrodnie popełniane przez kolegów z oddziałów. Sami nie robili nic złego. Przeciętnie jeden na dziesięciu uznawał zeznanie za formę spowiedzi i ekspiacji – praktycznie żaden nie przyznawał się do objawów PTSD, ale to musiało być powszechne schorzenie wśród niemieckich i austriackich weteranów z Ordnungspolizei, Heer czy Waffen-SS.

Te dwa zeznania niemieckich policjantów uświadamiają nam, jak jest jeszcze wiele nieznanych kwestii dotyczących Szoa. Ale dzięki dokumentom z przesłuchań możemy zidentyfikować niemieckich i austriackich eksterminatorów – nie tylko dowódców, ale też ich podwładnych. Zadziwiające jest to, że żadna polska instytucja naukowa nie wykorzystuje ogromnych zasobów Bun- desarchiv do kompleksowego badania przebiegu okupacji niemieckiej. Ja przy pisaniu tekstu korzystałem z dokumentów Bundesarchiv.

Powszechnie przyjętą opinią jest fakt, że „naziści” lub „hitlerowcy” stosowali terror w okupowanej Warszawie, co szczególnie jest widoczne na upamiętniających tablicach Tchorka. Od niedawna powoli przebija się do świadomości fakt, że to Niemcy uczestniczyli w krwawym przebiegu pacyfikacji powstania w getcie warszawskim. Więcej wiemy o polskich strażakach uczestniczących w podpalaniu getta na rozkaz Niemców podczas powstania w getcie warszawskim niż o niemieckich policjantach.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
O generale Karolu „Walterze” Świerczewskim bez emocji
Historia Polski
„Witaj, majowa jutrzenko” – refleksje o Konstytucji 3 maja
Historia Polski
Marian Spychalski: bezwzględny karierowicz
Historia Polski
Trwa budowa podziemnego serca wyjątkowego muzeum. Będzie w nim agora
Historia Polski
Rocznica wyzwolenia obozu Flossenburg. Nadzorczyni SS nie doczekała sądu
OSZAR »